„Pogrzeb żuru i śledzia” – o staropolskich zapomnianych zwyczajach kulinarnych postno- wielkanocnych opowiada Renata Kamienik z restauracji Da Vinci w Podzamczu

Początek postu wielkanocnego i jego zwyczaje

Od początku chrześcijaństwa na ziemiach Polskich bardzo przestrzegano postu poprzedzającego Wielkanoc. W tym okresie zakazane było spożywanie nie tylko mięsa, ale także nabiału, tłuszczy roślinnych i cukru. Podstawą diety przedświątecznej był żur oraz śledzie. Po długim poście z niecierpliwością oczekiwano nadejścia Wielkanocy i związanej z nią uczty. Dlatego też w Wielką Sobotę masowo wynoszono resztki postnych dań i urządzano im swoisty „pogrzeb żuru i śledzi”, wrzucając je do wykopanego dołu lub rozlewając. Post wielkanocny

Nie sposób nie wspomnieć o ucztach wielkoczwartkowych. To zupełnie zapomniany zwyczaj. Kiedyś nie tylko przed Bożym Narodzeniem urządzano uczty wigilijne. Na stole w Wielki Czwartek pojawiały się obficie postne posiłki – niezwykle wyszukane. Cudzoziemcy odwiedzający Polskę często się nimi bulwersowali. Bo z jednej strony taki ostry post, nawet mleka nie można się napić, a tu Polacy ucztują, stół się ugina od ryb i słodkości, bardzo wykwintnych i strasznie drogich. Na dodatek każda taka uczta była mocno zakrapiana.

Wielkanocne śniadanie post wielkanocny

W wielkanocny poranek zaraz po rezurekcji przychodził czas na uroczyste wielkanocne śniadanie, które rozpoczynano od dzielenia się jajkiem. Podobnie jak w przypadku wigilijnego opłatka zwyczaj nakazywał dzielić się ze wszystkimi. Przeto nawet najwięksi panowie nie pomijali w tym geście służby. W południowych regionach Polski obowiązkowo spożywano jeszcze laskę surowego chrzanu, co miało przez cały rok chronić przed bólem brzucha, zębów, kaszlem i katarem oraz stanowić dodatkowe wyrzeczenie przed czekającą wszystkich ucztą.

Powszechnie uważano, że w tak uroczysty dzień nie godzi się jeść innego pokarmu, jak tylko pobłogosławiony przez kapłana. Panował też pogląd, że po okresie ścisłego postu nadmierne ucztowanie może okazać się niezdrowe. Modlitwa, błogosławieństwo kapłańskie i woda święcona miały więc przynajmniej częściowo chronić biesiadników przed zgubnymi skutkami wielogodzinnej uczty. Dlatego potrawy na wystawne uczy przygotowywano kilka dni wcześniej i zastawiano nimi stół już w Wielką Sobotę, by był gotowy zaraz po przybyciu z rezurekcji. Zależnie od zamożności domu liczba i asortyment potraw przygotowanych do święcenia bywał bardzo zróżnicowany. Na stołach zamożniejszej szlachty i magnatów nie brakowało więc wędlin, drobiu, pieczeni, w tym z dziczyzny. Obficie prezentowały się wypieki, wśród których prym wiodły wielkanocne baby i baranek z ciasta. Oczywiście były tam również pisanki. Tego wszystkiego nie sposób było zanieść do święcenia. Dlatego też powszechnym zwyczajem było, że domy zamożniejszych mieszkańców parafii kapłan nawiedzał osobiście i święcił wszystkie pokarmy przygotowane na stole. W domach magnackich często zaś czynił to dworski kapelan. Stąd właśnie wzięła się nazwa: święcone. Tylko biedniejsi zanosili w skromnych koszyczkach pokarmy do świątyni lub wybranego we wsi domu. Dopiero w XX w. obyczaj zrównał biednych i bogatych w zanoszeniu święconego do świątyń.

Wielkanoc staropolska była świętem rodzinnym. Spędzano ją w domach na wielogodzinnych ucztach. Tak lubiane przez szlachtę wizyty odkładano na dzień następny.

Życząc Państwu zdrowych i spokojnych Świąt Wielkanocnych
zapraszam do składania zamówień na catering wielkanocny
z Restauracji Da Vinci, Podzamcze 45, 26-060 Chęciny, tel. 530893572

2 odpowiedzi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *